Rejs po Karaibach – jak wygląda rejs statkiem wycieczkowym i co musisz wiedzieć podróżując po raz pierwszy?
- Alicja Białogłowska
- 27 lut
- 11 minut(y) czytania
Zaktualizowano: 5 mar
Czy kiedykolwiek zastanawialiście się, jak wygląda rejs dużym statkiem? Ja też nie. Przynajmniej dopóki nie pojawiło się dziecko i nie zaczęliśmy szukać alternatywnych form podróżowania. Nasz maluch miał już za sobą podróż z kategorii naszych ulubionych czyli objazdówkę samochodem przez ponad 7 000 km po terenach z dziką naturą (miał wtedy 7 miesięcy), więc to nie tak, że klasyczne podróżowanie z dzieckiem jest dla nas problemem. Tym razem chcieliśmy jednak spróbować czegoś innego – z czystej ciekawości, ale też poszukując większego relaksu niż zwykle. Bo tego właśnie w tym momencie potrzebowaliśmy. Uznaliśmy też, że to świetny sposób aby zobaczyć wyspy, które nie są tak łatwym i oczywistym wyborem podróżując z Europy.

Postanowiłam więc sprawdzić, jak wygląda rejs statkiem wycieczkowym*. Jakie atrakcje czekają na pokładzie? Jakie są plusy i minusy takiej formy podróżowania? I przede wszystkim – czy to dobry pomysł na wyjazd z rocznym dzieckiem? O tym wszystkim opowiem w tym artykule.
Będzie to pierwszy wpis z serii o naszej podróży. Kolejne będą dotyczyć odwiedzonych wysp (które, gdy tylko się pojawią, zostaną podlinkowane poniżej):
Puerto Plata, Dominikana
San Juan, Portoryko
Philipsburg, St. Maarten
Roseau, Dominika
Saint John's, Antigua i Barbuda
Basseterre, Saint Kitts i Nevis
Rejs statkiem z dzieckiem – czy to dobry pomysł?

Rejs po Karaibach wydał nam się świetnym pomysłem właśnie ze względu na rocznego Arturka. Jednak zdaję sobie sprawę, że rejs statkiem to podróż, która może budzić mieszane uczucia wśród rodziców. Z jednej strony to wygodny sposób na zwiedzanie kilku miejsc bez konieczności pakowania i rozpakowywania walizek co kilka dni. Z drugiej – może pojawić się obawa, czy życie na pokładzie będzie komfortowe dla dziecka.

Nowoczesne statki wycieczkowe są często świetnie przystosowane do rodzin. Place zabaw, baseny, minikluby, a nawet dedykowane animacje sprawiają, że dzieci mają zajęcie, a rodzice – chwilę wytchnienia. Na naszym statku jednak większość atrakcji była przeznaczona dla dzieci powyżej trzeciego roku życia. Nie było żłobka (dopiero przedszkole, także od 3 roku życia), ale na nowszych statkach taka opcja już się pojawia. Wiele rejsów oferuje też specjalne menu dla najmłodszych, a kabiny rodzinne są wyposażone w dodatkowe udogodnienia. Pokoje są bezpieczne, a dla najmłodszych dostępne są łóżeczka.
Dla rodzin z małym dzieckiem największym plusem rejsu jest to, że statek jest jak pływający hotel. Nie trzeba codziennie pakować walizek, szukać noclegów czy planować transportu. Wystarczy wejść na pokład, a reszta „dzieje się sama” – statek dowozi nas do kolejnych miejsc, a my możemy skupić się na cieszeniu się podróżą i ewentualnie zaplanowanie aktywności na wyspie, do której akurat dopływamy.
Zwiedzanie kilku wysp w krótkim czasie może być trudne, gdy podróżuje się z dzieckiem – zmęczenie, logistyka, różne środki transportu. Rejs eliminuje ten problem – każdego dnia budzimy się w innym miejscu i możemy je zwiedzać, bez potrzeby organizowania kolejnych przejazdów czy lotów.
Z wad? Cóż, kabiny na statkach są zwykle mniejsze niż standardowe pokoje hotelowe, co może być wyzwaniem, zwłaszcza jeśli podróżujemy z maluchem i potrzebujemy miejsca na wózek czy łóżeczko turystyczne. Nasz wózek był składany, bez problemu mieścił się w szafie, co pozwalało nam na zachowanie większej przestrzeni do zabawy.
Dzieci, szczególnie te młodsze, mogą potrzebować kilku dni na adaptację do nowego miejsca. Inny rytm dnia, nowe otoczenie i nieznane bodźce mogą sprawić, że początkowo będą bardziej marudne lub niespokojne. Warto zachować pewne stałe elementy codzienności, np. pory drzemek (o ile to możliwe) czy ulubione zabawki. U nas zmiana czasu przebiegła na szczęście bardzo dobrze w obie strony, jednak nie jest to regułą i wymagało konkretnego rytmu dnia, naszego dostosowania i różnych poświęceń (finalnie było warto). Jeżeli będziecie chcieli wiedzieć więcej na ten temat - dajcie znać.
Nie każde dziecko dobrze znosi bujanie statku. Choć nowoczesne jednostki są stabilne, w przypadku wzburzonego morza może pojawić się choroba lokomocyjna. Dobrze mieć pod ręką sprawdzone środki na mdłości, a w razie potrzeby skonsultować się z lekarzem na pokładzie.
Jak wyglądał statek i nasz pokój?
Statek to prawdziwe pływające miasto – ma wszystko, czego można sobie zażyczyć. Restauracje, kasyno, baseny, teatr, lodowisko, a nawet budkę z lodami i automaty z napojami (coca-cola machine). Jest ścianka wspinaczkowa, symulator surfowania, korty tenisowe, boiska, zjeżdżalnie wodne, spa i siłownia. Dla miłośników zakupów – sklepy, aukcje dzieł sztuki i pokazy biżuterii. Dla tych, którzy potrzebują chwili spokoju – biblioteka, kafejka internetowa, miejsce ciszy.

Można grać w bingo, sudoku i gry planszowe, brać udział w quizach z nagrodami. Wieczorami odbywają się koncerty na żywo, dyskoteki tematyczne oraz różne spotkania – od tych dla singli, przez wydarzenia dla weteranów, po wieczory LGBTQ+.
Na statku nie ma jednak darmowego WiFi. Można oczywiście wykupić dostęp do internetu, ale jest to dodatkowy, dość spory koszt (28 USD za… dobrę). W kafejce internetowej dostępne są komputery stacjonarne, ale również za opłatą (co nie dziwi, biorąc pod uwagę, że statek pochodzi z 2000 roku).
Jeśli chodzi o jedzenie, to wybór jest ogromny. Na 11. piętrze znajduje się główny bufet, otwarty na śniadanie, lunch i kolację. Można tam znaleźć niemal wszystko: klasyczne dania kuchni międzynarodowej, opcje wegetariańskie, burgery, makarony, sałatki, pieczywo, desery i napoje. W wersji darmowej dostępne są woda, lemoniada, cola, soki, herbata i kawa, natomiast alkohol oraz woda butelkowana są dodatkowo płatne.
Dodatkowo na piątym piętrze przez całą dobę można napić się kawy, herbaty oraz przekąsić pizzę czy inne drobne przekąski – również bez dodatkowych opłat.
Jest też trzypiętrowa restauracja, także w tych darmowych wersjach, jeżeli preferujemy być obsłużeni i posiedzieć w bardziej kameralnym otoczeniu.

Na statku podróżuje 3200 pasażerów, a do ich obsługi jest 1200 osób załogi. To naprawdę duża liczba. Mimo to nie było tłoku (może czasami przy windach). Statek oraz ilość atrakcji jest tak duża, że liczba ta nie jest odczuwalna.
Nasz pokój? Wybraliśmy jedną z najprostszych kabin – bez okna, ale z wygodnym, dużym łóżkiem, telewizorem i łazienką. Do dyspozycji mieliśmy też pojemną szafę na wszystkie bagaże, biurko oraz łóżeczko dla dziecka. Pokój spełniał swoją funkcję, ale następnym razem zdecydowanie postawilibyśmy na opcję z oknem lub balkonem, żeby móc cieszyć się widokiem na ocean.
Na co warto się przygotować?
Jeśli płyniesz w rejs po raz pierwszy, kilka rzeczy warto wiedzieć:
Internet i łączność – na statku nie ma darmowego WiFi, a dostęp do internetu jest zazwyczaj drogi. Warto przygotować się na cyfrowy detoks lub kupić pakiet internetowy przed wypłynięciem, jeśli planujesz być online. Pakiet internetowy będzie działał jednak na wyspach lub w ich pobliżu, a na otwartym morzu/oceanie sygnału nie znajdziesz.
Leki i podstawowe środki medyczne – na statku jest punkt medyczny, ale ceny mogą być wysokie. Warto zabrać podstawową apteczkę ze sobą.
Własna butelka lub bidon – warto zabrać własną butelkę na wodę i napoje. W jadalni można korzystać z dostępnych kubków, ale własna butelka jest po prostu wygodniejsza (i często praktyczniejsza). Przyda się też termos na kawę, który można później zabrać ze sobą do pokoju lub na wyspę.
Wiatr na otwartym morzu – wszystko zależy od pogody, ale warto być przygotowanym na silne wiatry. U nas czasem wiało ponad 70 km/h a czasami wiatru nie było w ogóle. Warto o tym pamiętać i mieć stosowne ubranie.
Dodatkowe opłaty – cena bazowa rejsu to nie wszystko. Dodatkowo dochodzi opłata serwisowa dla załogi (tzw. gratuity), która na naszym statku wynosiła +18,50 USD za dzień od osoby. Wysokość tej kwoty zależy od linii i klasy pokoju.
Stroje tematyczne – na statku organizowane są wieczory tematyczne oraz kolacje wymagające eleganckiego stroju. Wiedzieliśmy, że trzeba mieć coś bardziej eleganckiego ale już o tematycznych wieczorach nie doczytaliśmy do końca.
Pokój z oknem to game changer – mieliśmy pokój wewnętrzny, bez okna. Jest to opcja budżetowa, ale następnym razem (jeżeli kiedyś taki będzie) zdecydowanie wybierzemy pokój z oknem lub balkonem. Widok na ocean całkowicie zmienia doświadczenie.
Płatności na statku – gotówka na pokładzie nie jest potrzebna, ponieważ wszystkie wydatki zapisuje się na kartę przypisaną do Twojej kabiny. Pod koniec rejsu następuje rozliczenie – warto śledzić swoje wydatki, żeby uniknąć niemiłych niespodzianek.
Płatne opcje - na statku mamy ogrom jedzenia i atrakcji w cenie bazowej. Jest jednak spora część atrakcji czy opcji płatnych dodatkowo. Zastanawiacie się które z nich są płatne? Zabiegi w spa, zajęcia na siłowni, gry w kasynie, niektóre z restauracji np. Izumi Sushi, woda butelkowana, napoje alkoholowe, wycieczki na lądzie.
Jak zaplanować aktywności na lądzie?
Dobrze zaplanowany postój na lądzie pozwala maksymalnie wykorzystać czas. Kluczowe jest jedno: codziennie sprawdzaj harmonogram rejsu. Może się zmieniać, więc zawsze musisz wiedzieć, ile masz czasu na wyspie i o której musisz wrócić na statek. Nie zostawiaj powrotu na ostatnią chwilę. U nas nigdy nie było tłoku przy wejściu, większość wracała wcześniej, ale losowe sytuacje się zdarzają – korki, zmiany rozkładów, opóźnienia. Lepiej nie ryzykować.
Pamiętaj też, że na małych wyspach, gdzie nagle pojawia się ponad 3000 osób z jednego statku, popularne wycieczki mogą szybko się wyprzedać. Gdy dopłynęliśmy do Philipsburga na St. Maarten, miasta liczącego nieco ponad tysiąc mieszkańców, sam nasz statek potroił populację stolicy – a w porcie stały jeszcze inne. Oczywiście nie wszyscy schodzą na ląd, nie wszyscy biorą wycieczki, ale popyt i tak jest ogromny.
Warto więc rezerwować atrakcje z wyprzedzeniem, zwłaszcza te, które szczególnie Cię interesują.
Na statku możesz wykupić wycieczki – jest ich sporo, są różnorodne, a organizacja gwarantuje bezpieczeństwo. Wiesz, że wrócisz na czas, a transport jest bezpośredni, często z obecnością członków załogi. Minusem są ceny – często wysokie, choć niekoniecznie wyższe niż w lokalnych agencjach (o ile się nie targujesz, a warto).
Osobiście wolę rezerwowanie wycieczek poza statkiem lub zwiedzanie na własną rękę. Masz wtedy pełną swobodę – możesz samodzielnie decydować o trasie, postojach, jedzeniu, tym, co Cię szczególnie interesuje. To większe wyzwanie, zwłaszcza z dziećmi, bo czas ucieka szybko, a maluchy rzadko chcą się do niego dostosować. Poza tym każdy widzi, że przypłynąłeś statkiem, więc ceny od razu są „dla turysty” – trzeba się umiejętnie targować. My z dzieckiem woleliśmy wynająć prywatny samochód i zwiedzać we własnym tempie, z przerwami na odpoczynek czy drzemkę Arturka. Raz jednak skorzystaliśmy z wycieczki ze statku – nie dało się tego inaczej zorganizować. Było mniej wygodnie, bo musieliśmy jechać autobusem, bez miejsca na wózek i z dzieckiem na kolanach. Wybór należy do Was – zależnie od preferencji i prawdopodbnie także wieku dzieci.
Wycieczki i aktywności to jedno, ale zaplanuj też czas na prawdziwe odkrywanie wyspy – lokalne jedzenie, rozmowy z ludźmi, odrobinę spontaniczności. W tak krótkim czasie to wyzwanie, ale mam nadzieję, że Ci się uda. To czyni podróż piękniejszą.
Podsumowując:
✔ Wycieczki ze statku – bezpieczne, dobrze zorganizowane, gwarancja powrotu na czas. Minusy? Wyższa cena i sztywna organizacja.
✔ Rezerwacje na własną rękę – więcej swobody, tańsze opcje, możliwość dostosowania trasy. Ale wymaga lepszego planowania i pilnowania czasu.
Co zaskoczyło na plus?
Jedzenie – przed wyjazdem słyszałam, że jedzenie na statkach bywa kiepskie, żeby zachęcić pasażerów do płatnych restauracji. U nas było inaczej. Jedzenie było świetne, różnorodne, zawsze świeże i dostępne w ogromnych ilościach.
Śniadania, obiady i kolacje w formie bufetu.
Trzypiętrowa restauracja z obsługą kelnerską.
Całodobowe stanowisko z pizzą i przekąskami.
Lody i napoje w kilku punktach.
Woda, kawa, herbata, lemoniada i cola w darmowej opcji.
Płatne restauracje dostępne dla tych, którzy chcą kameralnej atmosfery.
Liczba darmowych atrakcji – obawiałam się, że bez dodatkowych opłat nie będzie za bardzo co robić. Było zupełnie inaczej!
Baseny, jacuzzi, lodowisko, teatr.
Ścianka wspinaczkowa, symulator surfingu, siłownia.
Quizy, koncerty na żywo, dyskoteki tematyczne.
Kasyno, pokazy biżuterii, aukcje dzieł sztuki.
Animacje dla dzieci (od 3 roku życia).
Biblioteka, kafejka internetowa (internet płatny).
Brak tłoku – mimo że na statku było ponad 3000 pasażerów, zazwyczaj nie czuło się ścisku. Na basenach, w restauracjach czy w teatrach zawsze znalazło się miejsce, a organizacja wchodzenia i schodzenia ze statku w portach była bardzo sprawna.
Sprawne wejście i zejście na ląd – obawialiśmy się chaosu przy schodzeniu na ląd w portach, ale wszystko działało bardzo sprawnie. Nie było długiego czekania w kolejkach, a zejście i powrót na pokład zajmowało dosłownie kilka minut.
Poczucie bezpieczeństwa – statek był dobrze zabezpieczony, a procedury bezpieczeństwa jasno określone. Było czuć, że załoga jest świetnie przeszkolona i gotowa na każdą sytuację.
Aplikacja statku - kompletny zbiór informacji w czasie rzeczywistym. Zawierała harmonogram wydarzeń, plany dnia, powiadomienia, alerty, a nawet komunikator umożliwiający kontakt z innymi pasażerami bez konieczności wykupowania Wi-Fi. Zapisałeś się na wydarzenie? Otrzymywałeś powiadomienie, że event się zbliża. Zgłodniałeś? Wystarczyło sprawdzić, które restauracje są otwarte w danym momencie. To jak połączenie Google Maps, Kalendarza i Messengera – ale wyłącznie dla statku.
Co zaskoczyło na minus?
Brak atrakcji dla maluchów – brak żłobka i strefy zabaw otwartej przez cały dzień to duży minus. Były wyznaczone godziny, kiedy zabawki dla najmłodszych dzieci były dostępne w sali dla nastolatków, ale poza tym czasem sala stała pusta, bo młodzież zajęciami nie była zainteresowana. Ponoć na nowszych statkach jest inaczej: jest osobna sala zabaw dla dzieci 6-36 miesięcy, basen dla najmłodszych, a nawet żłobek.
Zakaz wstępu do basenu dla dzieci w pieluszkach – rozumiem względy higieniczne, ale przy tak dużej liczbie maluchów mogłoby być chociaż jedno wyznaczone miejsce dla nich, np. mały brodzik (jest na nowszych statkach).
Niektóre porty były krótkimi postojami – czas spędzony na lądzie w niektórych miejscach był dość ograniczony. Bywało, że statek wypływał już wczesnym popołudniem, co sprawiało, że zwiedzanie danego miejsca trzeba było przeprowadzić w pośpiechu.
Brak darmowego internetu – w dzisiejszych czasach to naprawdę duże zaskoczenie. Internet był dostępny, ale za bardzo wysoką cenę, a prędkość pozostawiała wiele do życzenia. Alternatywą było korzystanie z Wi-Fi w portach podczas postojów, ale to nie zawsze było wygodne.
Pakowanie na rejs – co zabrać, a czego nie?
Pakując się na rejs statkiem, czy to po Karaibach, czy gdziekolwiek, kluczowe jest lekkie i funkcjonalne wyposażenie.
Co zabrać?
✔ Dokumenty – paszport, bilety, ubezpieczenie. Najlepiej zarówno w formie papierowej, jak i skany na telefonie.
✔ Ubrania – lekkie stroje na dzień, jeden elegancki zestaw na kolację, coś przeciwdeszczowego i na większy wiatr. U nas jeszcze były wieczory tematyczne więc warto doczytać i zabrać odpowiednie do podanych kategorii, jeżeli planujecie uczestniczyć w imprezach.
✔ Sprzęt plażowy – kostium kąpielowy, okulary przeciwsłoneczne, krem UV (must-have), kapelusz lub inne nakrycie głowy.
✔ Leki i kosmetyki – podstawowe lekarstwa, środek na chorobę morską, mini apteczka - co dokładnie? O tym więcej pisałam tutaj.
✔ Sprzęt elektroniczny – ładowarka, adapter (chociaż w pokojach już zazwyczaj można znaleźć ładowanie przez port USB lub europejskie gniazdko), powerbank, słuchawki.
✔ Akcesoria do nurkowania – maska, rurka, płetwy (jeśli planujesz eksplorację podwodną).
✔ Butelka na wodę i/lub termos- już opisywałam wyżej, tutaj dodaję dla przypomnienia.
Czego nie zabierać?
✖ Ciężkich walizek – kabinowa torba jest wygodniejsza. Oczywiście serwis bagażowy jest dostępny bez dodatkowych kosztów. Walizkę po dopłynięciu do portu zostawiamy, zostanie ona następnie dostarczona do naszego pokoju do kilku godzin po wypłynięciu. Podobnie przed opuszczeniem statku. Wieczorem przed ostatnią nocą na statku walizkę oddajemy i dostaniemy ją po wyjściu na ląd. Jednak mimo to, zawsze zalecam pakowanie na lekko, które zdecydowanie ułatwia życie w podróży. Zawsze zabierasz ze sobą za dużo rzeczy?Oto sposób: zadaj sobie przed włożeniem każdej z nich pytanie, czy na pewno tego potrzebujesz? Czy na pewno masz do czego założyć tą spódnicę czy spodnie? To pomaga. Tylko odpowiadaj szczerze ;)
✖ Zbyt wielu butów – klapki, sportowe i jedna para na wieczór wystarczą.
✖ Drogiej biżuterii – lepiej unikać ryzyka zgubienia czy kradzieży.
✖ Zbyt dużej ilości gotówki – karty są bezpieczniejsze. Na pokładzie statków i tak nie używa się gotówki. Potrzebować jej będziemy jedynie na lądzie.
✖ Jedzenia - zupełnie nie ma takiej potrzeby. Na statku jest co jeść całą dobę.
Rejs statkiem wycieczkowym - podsumowanie
Rejs statkiem to bez wątpienia wyjątkowe doświadczenie, które łączy relaks, zwiedzanie i rozrywkę w jednym miejscu. To świetna opcja dla rodzin, zwłaszcza że na pokładzie czeka mnóstwo atrakcji, jedzenie dostępne o każdej porze i przyjazna obsługa, dzięki czemu można naprawdę odpocząć – nawet podróżując z maluchem.
Warto jednak pamiętać o pewnych wyzwaniach, takich jak dodatkowe koszty czy ograniczenia dla najmłodszych dzieci. Rejs to specyficzna forma podróży – z jednej strony daje dużą swobodę w planowaniu czasu, z drugiej wymaga dostosowania się do harmonogramu statku.
Czy poleciłabym rejs innym rodzinom? Tak, ale z odpowiednim przygotowaniem. Kluczowe jest świadome podejście do kosztów, wybór statku i trasy oraz dostosowanie oczekiwań – to nie klasyczna podróż lądowa, ale może być równie fascynująca. Jeśli ktoś ceni wygodę, różnorodność atrakcji i nie przeszkadza mu pewna „hotelowa” rutyna, rejs może okazać się świetnym wyborem.
A dla mnie? Trochę za bardzo przypomina pobyt „all inclusive” i zostawia za mało czasu na odkrywanie wysp. Wiem jednak, że dla wielu osób to właśnie zaleta. To ciekawa alternatywa dla klasycznego podróżowania, zwłaszcza jeśli ktoś szuka połączenia relaksu i zwiedzania. A jeśli ktoś, tak jak ja, podchodził do tematu sceptycznie – zdecydowanie warto sprawdzić na własnej skórze.
W kolejnych artykułach opowiem o odwiedzonych wyspach – ich atrakcjach, klimacie i moich wrażeniach. Stay tuned!

*Artykuł napisany jest na podstawie doświadczenia na statku Royal Carribean Explorer of the Seas. Warto jednak pamiętać, że każdy statek jest inny – może różnić się wielkością, standardem kabin, ofertą gastronomiczną, rodzajem dostępnych atrakcji, a nawet atmosferą na pokładzie. Niektóre statki są bardziej luksusowe, inne nastawione na rodziny z dziećmi lub dorosłych podróżujących bez dzieci. Różnice obejmują także politykę dotyczącą dodatkowych opłat, jakość animacji i rozrywki, a nawet poziom obsługi. Dlatego wybór odpowiedniego statku i linii rejsowej ma ogromne znaczenie dla całego doświadczenia.
Byłem MSC, trochę inaczej, chyba się odezwę o kontakt pod tą konkretną trasę :)